top of page

Angielski nie jest miarą inteligencji

Dlaczego ludziom jest wstyd, że nie znają angielskiego? Dlaczego znajomość języka obcego jest często miarą inteligencji i wykształcenia danej osoby? Czy jest to sprawiedliwe, a przede wszystkim słuszne, że oceniamy wartość intelektualną ludzi poprzez ich znajomość języka obcego?


Odpowiedzi na te pytania są tylko z pozoru proste. Moim zdaniem żyjemy w błędnym przekonaniu, że znajomość języka angielskiego jest papierkiem lakmusowym pokazującym jak wartościowa jest dana osoba. Co więcej, takie podejście sprawia, że wiele osób dorosłych nie potrafi przełamać bariery mówienia po angielsku.



"Nie chciało ci się uczyć w szkole to teraz masz tego efekty." Czy aby na pewno?


Angielski to tylko język. Jak każdy język jest systemem umożliwiającym komunikację ludzi z danego obszaru geograficznego i kulturowego. Znajomość angielskiego, ani żadnego innego języka, nie jest odzwierciedleniem intelektualnych możliwości danej osoby, a jedynie potwierdzeniem, że w życiu mieliśmy dużo styczności z tym językiem. Kontakt ten mógł być naturalny - mieszkaliśmy w anglojęzycznym kraju, lub spędziliśmy dużo czasu w środowisku, w którym posługiwano się językiem angielskim. Częściej jednak jest to efekt nauki w szkole.


I tutaj napotykamy na pierwszy argument tych, którym udało się osiągnąć językowy sukces. “*Nie chciało ci się uczyć w szkole, to teraz masz tego efekty*.” Podstawą takiego myślenia jest teza, że nasz sukces jest efektem naszej pracy. Trudno się z nim nie zgodzić. Nauka jakiejkolwiek umiejętności zależy od naszego zaangażowania, determinacji i po prostu włożonego wysiłku. Zapominamy jednak, że wpływ szkoły na nasze zaangażowanie, determinację i wysiłek nie jest zawsze pozytywny. Dla wielu z moich słuchaczy lekcje angielskiego w szkole podstawowej, gimnazjum lub w szkole średniej przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego. To, że niektórzy z nas mieli szczęście napotkać na swojej drodze świetnych nauczycieli, potrafiących zarazić nas pasją do nauki języka nie daje nam prawa twierdzić, że ci którzy mieli pecha w tym względzie, są winni, że ich angielski teraz kuleje.


Musimy również pamiętać, w przypadku wielu dzisiejszych “globalnych anglojęzycznych analfabetów” los, a często data urodzenia, zadecydowały, że uczyli się innych języków, a nie tego, który po kilku dekadach okazał się kluczem do wielu życiowych i zawodowych drzwi. Pół biedy jeśli był to niemiecki, ale co mają powiedzieć ci, których lingwistyczne wysiłki ograniczały się do nauki języka rosyjskiego? W przypadku młodszych pokoleń brakowało kadry lektorów, a więc angielskiego uczyły często osoby, które zostały szybko “przebranżowione” z jednego języka na drugi, a co za tym idzie trudno było im zarazić uczniów pasją, której sami nie posiadali.


"Szkoła szkołą, ale przecież angielski jest na każdym kroku. Jest przecież jest tyle możliwości, żeby samemu zadbać o przyzwoitą znajomość angielskiego.”


Słuszna uwaga. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tylu różnych sposobów, żeby szlifować swoje umiejętności językowe: internet, Youtube, Netflix, kursy językowe, zagraniczne wyjazdy, mnóstwo obcokrajowców w naszym kraju. Co z tego jeśli nie mamy czasu i przede wszystkim wiedzy jak robić to efektywnie? Znów wiele zależy od tego, jak potoczyło się nasze życie. Nie każdy mógł poświęcić wiele lat na naukę języka. Rodzina, dzieci, praca zawodowa często stanęły na drodze rozwoju językowych umiejętności.


"Zrób coś w końcu ze swoim angielskim!"


Można także usłyszeć głosy, że presja i podkreślanie wagi znajomości języka angielskiego stanowi zachętę do nauki. Podobnie jak “fat shaming”, czyli społeczna krytyka otyłych osób może wpłynąć na zmianę ich nawyków żywieniowych lub zachęcić do ćwiczeń fizycznych.

Problem w tym, że stres nie jest niestety korzystnym stanem w procesie przyswajania wiedzy. Wmawianie komuś, że słaba znajomość angielskiego jest jego ułomnością wcale nie zachęca, a raczej potęguje negatywny stosunek do tego języka. Wytykanie błędów powoduje raczej blokadę niż ułatwia pracę nad rozwojem umiejętności.


Angielski nie jest miarą inteligencji. Świetny angielski nie jest dowodem wyższości intelektu. Podobnie, słaby angielski nie jest oznaką niskich zdolności intelektualnych. Przestań wywoływać poczucia winy u tych, których znajomość angielskiego jest gorsza od Twojej. Pomóż im nabrać pewności siebie, żeby mogli osiągnąć swój cel.

Na koniec, chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie wszechobecnej dominacji myślenia, że język angielski jest miarą inteligencji. Taki pogląd prowadzi do niczym nieposkromionej pychy wśród tych, którym udało się osiągnąć rzeczywiście, lub tylko w ich mniemaniu, wysoki poziom znajomości języka angielskiego. Angielski jest dla wielu bronią w walce o status, uzasadnieniem wyższej pozycji społeczne. "Mam dobry angielski - więc jestem fachowcem."


Często zapominamy jednak, że ważniejsze jest to, co mamy do powiedzenia od formy przekazu. Ucząc osoby dorosłe od niemal trzech dekad mogę stwierdzić z całą pewnością, że kulawym angielskim można przekazać dużo ciekawych informacji, a zdarza się, że biegłym angielskim trudno ukryć powierzchowności myślenia.

Apel więc do wszystkich nas, którzy opanowali język angielski na przyzwoitym poziomie: zachęcajmy tych, którzy pragną polepszyć swoje umiejętności. Chwalmy ich za wytrwałość, pozwalajmy na robienie błędów. Nie oceniajmy zbyt pochopnie, a przede wszystkim, nie traktujmy języka obcego jako sposobu dowartościowania siebie i podważania intelektualnych kompetencji innych.




bottom of page